czwartek, 21 listopada 2013

Jestem Hobbitem czyli Teh Ciasto

Wydało się...
Nie ma co się czaić i ukrywać, czy aspirować do jakiegoś bardziej arystokratycznego pochodzenia. Po prostu jestem hobbitem i tyle.
W obliczu przytłaczających dowodów na poparcie tej tezy należy pogodzić się z wolą Wszechświata i zająć czymś produktywnym np pieczeniem ciasta.
A potem na przykład dla odmiany jedzeniem ciasta.
Ciasto jest dobre, ciasto jest  antydepresyjne, wspomaga wydzielanie serotoniny, dostarcza niezbędnych witamin i mikroelementów. I ma owoce! Nie ma siły, musi być zdrowe!
Oczywiście jak z każdą dobrocią nie można z nim przesadzić. Na szczęście nie da się zjeść całego na raz ;)
I nie, to nie jest wyzwanie. Naprawdę. Nie warto. Za dobre ciasto, żeby mieć po nim złe wspomnienia.

Ciasto w hobbickim stylu prześladowało mnie od prawie miesiąca, ale wczoraj nadeszła kulminacja nawiedzania przed ducha ciasta w postaci omamów zapachowych.
Wracam z pracy, stoję sobie już pod domem, szukam kluczy i nagle czuję zapach jakby ktoś piekł placek. Myślę sobie, no pewnie sąsiedzi, ale nie.
Cofam się dom wcześniej, nic nie czuć, idę dom dalej też nic nie czuć! Tylko przed samymi moimi własnymi drzwiami czuć.
DUCHY! Duchy jak nic!
Ciasto u mnie straszy... 
Aczkolwiek muszę zmienić nazwę bloga. Jest myląca. Żadna rzecz, którą robię nie jest szybka...
No chyba, że za szybkie przepisy uważamy cokolwiek poniżej 24h.
Aczkolwiek 2, uważam (co jest kolejnym dowodem na moją hobbickość), że na dobre jedzenie należy czas znaleźć.
Zarówno na przygotowanie jak i na zjedzenie takoż uczynionego.
Pośpiech przy jedzeniu może być powodem wrzodów!
I niestrawności, i złego humoru, i ... i duch ciasta będzie straszył tych co się przy nim spieszą!

Winowajca został uwieczniony poniżej:

Zdjęcie niestety nie oddaje uroku TEH Ciasta, bo światło fatalne, a obawiam się, że warunków z dobrym oświetleniem (weekendu) mogłoby nie doczekać.
W tle całkowicie bezwstydny produkt placement, czyli opakowanie po jednym ze składników.

Składniki:

 0,5kg mąki pszennej tortowej
1 kostka masła (250g)
350 g brązowego cukru
0,5 kg bakalii (owoce): tutaj żurawina, rodzynki, morele
1 łyżeczka sody
4 jajka
1 łyżeczka startej skórki cytrynowej
przyprawy: 1 łyżeczka kardamonu, 1 łyżeczka pieprzu czarnego, 1 łyżeczka cynamonu ( u mnie pół)
330 ml czyli ok 2/3 puszki ciemnego piwa (porter lub stout)

Uwaga w kwestii piwa:
Tutaj poszedł Guiness, ale np Książęce Ciemne Łagodne powinno też być ok.
Generalnie piwo, które nie jest jasne. Przepisy, z których miksa powstało Teh Ciasto zakładają rygorystycznie, że musi to być Stout lub Porter. Ja się kompletnie na piwie nie znam, piwa nie lubię, ale Guinessa wypije ;) stąd poszedł Guiness.

Przygotowanie:

Masło posiekać z mąką. Dodać bakalie, dobrze obtoczyć, zwłaszcza morele. Morele muszą być oczywiście pokrojone na paseczki.
Dodać resztę sypkich składników (minus soda): cukier, skórkę cytrynową i przyprawy.
Jajka roztrzepać, dolać piwo (musi być w temperaturze pokojowej, nie wprost z lodówki). Wymieszać. Będzie się pienić. Dodać sodę i mieszać aż się rozpuści. Takoż będzie się pienić.
Wlać masę jajeczno-alkoholową do sypkich składników i bardzo dokładnie wymieszać.

Tu następuje groza. Ponieważ Teh Ciasto musi się piec w wysmarowanej masłem i wylożonej papierem blaszce w 120 stopniach Celsjuszach przez 3 godziny.
Tak...
TRZY GODZINY.
Naprawdę.
Za to zapewniam, że efekt jest wart poświęcenia. Poza tym ponoć dobrze się przechowuje. Nie mam pojęcia. Sprawdzę organoleptycznie.  Albo i nie jeśli za szybko zniknie.

Ogólna uwaga:
niestety nie nadaje się dla diabetyków ani osób odchudzających się, bo indeks glikemiczny ma pewnie gdzieś w okolicach Saturna.

Na szczęście hobbici się nie odchudzają.....

Inspiracje:

Herbata u Hobbita [ANG]
Irish Porter Cake [ANG]
... i mnóstwo innych, ale linki mam na telefonie ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz